Po co nam kąt oka?
Po co nam kąt oka? Ponoć nie ma kąta oka, ale właśnie tym nieistniejącym kątem zauważamy coś, czego inni nie widzą. Może oni nie mają kąta oka… Trasa przelotowa, więc prędkość słuszna. Na trasie wbity w asfalt ptak, w zasadzie pióra same. Nic nadzwyczajnego. I tu wkracza kąt oka, który widzi, że znad tych piór unosi się coś. W tylnym lusterku niewiele widać, ale auta zwalniają, jedno się zatrzymuje. No to jadę dalej i nie wiem, czemu zawracam. Coś okazuje się kosteczkami obleczonymi w brudne futerko. Coś pazernie wgryza się w resztki ptaka. Przejeżdżająca ciężarówka podrywa coś z drogi. Podmuch podrywa. Blokuję pas, żeby mnie podmuch nie porwał i odrywam coś od resztek padliny. I coś patrzy na mnie zdziwionymi oczkami i mówi miau. Nie mam kontenerka. Kicia ląduje w siatce. A ja pukam się w czoło – bo kto weźmie tego kota? Za chwilę staniemy się kocią fundacją. W tej chwili mamy siódemkę kociąt na leczeniu, cykliczne sterylki wolnobytujących, domową dorosłą piątkę do adopcji. Działkowe niepoliczalne, ale je?? te? musz?. Więc kicia nie mówi już nic i jedzie ze mną. Waży 0,7 i ma nie więcej niż 8 tygodni, z milion pcheł. Jest bardzo brudna i bardzo chuda. Ma koci katar. Powinna siedzieć w ciepłym, ale siedzi w garażu. Gdyby znalazł się dla niej ciepły kąt – na pewno przyspieszy powrót do zdrowia. To wczesne stadium kociego kataru. Jest odpchlona i odrobaczona. Potrzebujemy karmy dla kociąt – ze względu na zły stan zdrowia i znaczne niedobory wagowe karmimy fundacyjne kocięta royalem babycat (jest promocja w Karinie, gdyby ktoś chciał im kupić). Cóż jeszcze…
Prośba o wsparcie